wtorek, 1 lipca 2014

1. Drugs and cigarettes

Czułam się fatalnie. Głowa bolała mnie, jakbym piła przed dobre pół roku, a w dodatku ojciec zauważył to. Gorzej być nie mogło. Nie miałam przy sobie nikogo, kto mógłby mnie wspierać, nikogo. Pozostawały mi tylko moje ukochane, jak dotąd pomocnicze używki. Najlepsza była marihuana. O tak! Potem nawalić się Pepsi, papierosy, wódka, piwo...Miałam najlepszych przyjaciół na świecie! Mogłam krzyczeć to na cały dom, ale Chuck, Rob albo Pat zauważyliby to prędzej czy później. Byłam bezsilna, prawdę mówiąc.
- Liz, mogę wejść? - usłyszałam głos ojca. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, ale gdybym go nie wpuściła mógłby zacząć coś podejrzewać.
- Wejdź - powiedziałam zimnym głosem.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Rozmawiałem z moim kolegą, który zajmuje się ogólnie muzyką. - zaczął, a ja miałam ochotę zasnąć. Kiedyś powiedziałam mu, że mam kilka kawałków napisanych i chciałam, aby wyszły na światło dzienne, ale to było dawno. Teraz myślałam, że przyniósł mi paczkę dobrych papierosów (śmiech).
- Wiesz, że te piosenki nie są dobre. Są do dupy! - syknęłam.
- Nie są do dupy, Elizabeth, daj mi skończyć. Powiedziałem mu o tobie, o tym, że piszesz i komponujesz i zgodził się, abyś wystąpiła u niego na festiwalu latem, który co roku organizuje.
- Coo? Co mam tam niby zaśpiewać, jak jesteś taki mądry? - wrzasnęłam. Miałam nadzieję, że to zmieni jego decyzję.
- Mówisz mi, że "Lolita", "Kill kill", albo "Mermarids Motel" są do niczego? Proszę cię, to dla ciebie szansa. Przemyśl to i daj mi znać. Jeszcze najlepiej dzisiaj.
- WYCHODZĘ - rzuciłam, jakbym nie słyszała jego słów, choć rozmyślałam nad nimi. Może to była dla mnie duża szansa? Owszem teraz miałam inne sprawy na głowie, ale muzyka była dla mnie chyba ważna. Może powinnam zgodzić się na to? Mam mętlik w głowie, idę do klubu.

* * *

Weszłam do jakiegoś nieznanego mi wcześniej lokalu. Od wejścia było słychać The Beatles, Guns 'n' Roses czy Nirvanę. Porwałam się w szyk tańca. Nagle ktoś do mnie przemówił, ze sceny. Zobaczyłam mojego starego kumpla - Becka. Powiedział:
- Teraz zapraszam na scenę mą najlepszą przyjaciółkę - Liz, która świetnie bawi się na parkiecie. Chodź Liz, chodź!
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Dlaczego każdy musiał mi przypominać o tej muzyce, co? Pewnie chciał, abym zaśpiewała, coś z moich piosenek i opublikowała je. Co to, to nie! Nigdy!
- Beck, co ty wyprawiasz? - szepnęłam mu do ucha, gdy weszłam na scenę.
- Zaśpiewaj. Zaśpiewaj coś swojego - odpowiedział mi, również szeptem.
- Nie chce się kłócić, tak więc pierwszy i ostatni raz śpiewam coś mojego.
- Dziękuję - pocałował mnie w policzek i po chwili spytał - Umiesz tekst?
- Ja bym nie umiała - zaśmiałam się, aż gitarzysta popatrzał się na mnie, jak na dziewczynę, która przed momentem opuściła psychiatryk.
- A melodia? Masz jakieś nuty?
- Zaśpiewam sama, nie musicie mi towarzyszyć instrumentami.
- Zosia Samosia, co?
- Dobra, zaczynamy! - znów ten sam gitarzysta popatrzał tym razem na nas obu i wezwał do roboty.
- Tak jest! - krzyknęła i zrobiłam ręką ten sławny gest.
Ostatni raz Beck jeszcze spytał mnie.
- Co śpiewasz?
- "Yayo", moje cudo, powinno być idealne, nie sądzisz?
- Będzie idealne.
Wzięłam mikrofon w rękę i zaczęłam śpiewać.
I like the snake on your tattoo
I like the ivy and the 
Ink blue
Yayo, yeah you
Yayo
Usłyszałam pierwsze brawa. To było niesamowite uczucie, poczułam, że powinnam zająć się na zawsze muzyką, odrzucić prochy.
You have to take me right now 
From this dark trailer park *
Life now
Yayo, how now 

Yayo 
Z każdym nowym słowem piosenki stawałam się bardziej silna i orginalna. Poczułam, że mogę tak występować cały czas. Mikrofon był moim przyjacielem, nie narkotyki i papierosy. 
Put me onto your black motorcycle 
Fifty baby doll dress for my 'I do" 
It only take two hours to Nevada 
I wear your sparkle 
You call me your mama 
Let me put on a show for you daddy 
Let me put on a show
Let me put on a show for you tiger
Ahhh-ah-ah 
Let me put on a show 
Mimo, że tekst piosenki był dość, hmm...orginalny, ludzie nie patrzyli na to, patrzyli na mnie. Skończyłam piosenkę i powiedziałam do Becka:
- Czuję się, jak w niebie.
On na to:
- Myślałem, że już w nim jesteś.


Cześć wszystkim! Mimo mi powitać na moim nowym blogu. Miałam taki pomysł i go zrealizowałam. To co piszę, nie jest prawdą, aczkolwiek Lizzy aka Lana była kiedyś uzależniona od alkoholu. Mam nadzieję, że rozdział 1 się podobał i czekam na Wasze opinie! ;)